Jest taka impreza, na której piwo leje się strumieniami. Nie przesadzam, spożycie bursztynowego trunku w jej trakcie przekracza 50 tysięcy hektolitrów (5 milionów litrów!). To tyle, ile przeciętny browar zatrudniający 80 pracowników produkuje rocznie. Podczas 16 dni trwania festiwalu znika 30% rocznej produkcji siedmiu największych monachijskich browarów, 116 tysięcy par kiełbasek i 106 pieczonych wołów. W tym roku odbędzie się już 178. Oktoberfest, święto piwoszy.
Pierwszy Oktoberfest miał miejsce w 17 października 1810 roku z okazji ślubu bawarskiego księcia Ludwika, późniejszego króla, i jego wybranki księżniczki Therese von Sachsen-Hildburghausen. Pewien podoficer, członek bawarskiej gwardii narodowej zaproponował, by na cześć ślubu urządzić zabawę, której główną atrakcją miał być wyścig koni. Propozycja doszła do uszu jego władczej mości, którego pomysł zachwycił. Uroczystość, na którą byli zaproszeni mieszczanie z Monachium, odbyła się przed bramami miejskimi na łąkach. Festyn zyskał taką popularność, że od tamtej pory organizowano go corocznie. W roku 1818 postawiono pierwszą karuzelę i huśtawki, w małych budkach rozpoczęto sprzedaż piwa. Oktoberfest nie odbył się tylko trzy razy.
Święto piwa otwiera młoda dziewczyna na koniu, za nią w powozie jadą burmistrz miasta i premier Bawarii. Dalej ciągną barwnie ubrani właściciele browarów, kelnerzy i kelnerki oraz orkiestry i zespoły muzyczne. Burmistrz otwiera pierwszą beczkę piwa (możliwie jak najmniejszą ilością uderzeń – rekordem są dwa) i podaje pierwszy kufel premierowi Bawarii. W ciągu 16 dni (długość imprezy może sie wydłużać, w przypadku, gdy inne narodowe święta wypadają nie dłużej niż dwa dni po planowanym zakończeniu) miejscowi i przyjezdni pochłaniają ogromne ilości piwa, śpiewają niemieckie szlagiery i obejmując się ramionami. Każdy z siedmiu monachijskich browarów (na tę okoliczność browar Hacker-Pschorr ponownie dzieli się na dwie firmy, mimo iż to Paulaner produkuje wszystkie gatunki piwa sprzedawane pod wspólną nazwą) posiada własny namiot, gdzie obok piwa sprzedaje się także precle i połówki kurczaka, kiełbaski i wieprzowe golonki. Goście siedzą po dziesięciu na jednej ławie, kołyszą rytmicznie na boki, a po wypiciu paru litrów piwa połowa zgromadzonych nieodmiennie śpiewa i tańczy na stołach. Na towarzyszącym świętu jarmarku można spróbować również swoich sił na rodeo.
Na święto piwa przybywa co roku około 7 mln ludzi. Ponad 70% z nich pochodzi z Bawarii i najbliższej okolicy, pozostali to goście z całego świata. W ciągu dnia wszyscy bawią się zgodnie i wesoło. Jeśli ktoś ma ochotę zjeść i wypić w komfortowych warunkach albo uniknąć długich kolejek do przejażdżek, najlepiej wybrać się tutaj w godzinach południowych. Pod wieczór bowiem impreza zaczyna wymykać się spod kontroli: wiele namiotów jest przepełnionych, a w porze zamknięcia (ok. 23.00) obsługa musi pozbyć się kilkuset podpitych gości.
Wbrew nazwie Oktoberfest (październikowe święto) w rzeczywistości zaczyna się we wrześniu. W miarę upływu czasu, ze względów pogodowych, święto przesunięto na wrzesień, kiedy to szans na słońce i bezdeszczowy klimat jest więcej, niż w październiku. Na festynie obowiązuje strój miejscowy: dla panów bawarskie skórzane spodenki na szelkach (czyli „Lederhose”), dla pań sukienka-chłopka, z dopasowana górna częścią, marszczoną spódnicą i fartuszkiem (tzw. „Dirndl”). Podczas festiwalu kilka tysięcy obcokrajowców próbuje wynieść z imprezy oficjalne kufle (co roku jest to inny model). W ubiegłym roku próbowali wynieść ich… 200 tysięcy.
Gdyby nie te Niemki, to by to naprawdę fajna impreza była…
http://farm2.static.flickr.com/1438/1471978629_c575f94b35.jpg