W kontekście ostatnich afer alkoholowych z udziałem piłkarzy kadry narodowej, nikogo nie trzeba przekonywać, że alkohol jest, był i będzie obecny w polskim futbolu. Skoro problemy z nim mają nie tylko działacze, ale również najlepsi zdaniem selekcjonera piłkarze, to co dopiero dziwić się prezesom i graczom drużyn grających w niższych rozgrywkach ligowych. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że alkohol jest 12 zawodnikiem niejednej takiej drużyny, jej dobrym duchem albo chuchem.
Konsekwencje działania pod wpływem alkoholu przynoszą przeważnie opłakane skutki. Wiedzą o tym między innymi kibice klubów, których nazwy w najlepszym wypadku wywołują uśmiech politowania. Nie ma się co dziwić prezesom, przecież nazwa drużyny to sprawa nad którą trzeba się głębiej zastanowić, sięgnąć do dna. Podczas spotkań padają same błyskotliwe pomysły, a nietuzinkowe i trafne riposty leją się strumieniami.
Prezesom i członkom zarządu po zebraniach z dumy pękają głowy, a kibice za swoje głowy się łapią, bo od tej pory muszą kibicować Farmerowi Szanów, Doktórowi Czarnylas, Potędze Wąsiory, Przemytowi Gołdap lub Sucharom Suchy Las. Co mają zrobić fani Tutti Frutti Rozpędzin, Cosmosa Józefów, Rakiety Koziegłowy, Plantatora Nienadówka czy Kryzysu Wólka Mlędzka, kiedy piłkarze i kibice drużyny przeciwnej znowu turlają się ze śmiechu? Chyba tylko czekać na zmiany we władzach klubu.
W górę serca! Stolec królem jest!
foto: Sławomir Wojciechowski